Zamknięcie największej podziemnej kopalni w Bułgarii, Bobov Dol znajdującej się w południowo-zachodniej części kraju oznacza, że władze Bułgarii wreszcie zmuszone są przemyśleć kwestię sprawiedliwej transformacji.
Kopalnia Bobov Dol, należąca do kontrowersyjnego przedsiębiorcy Hristo Kovachki, w zeszłym tygodniu ogłosiła zamknięcie swojej podziemnej części zatrudniającej 400 osób. Procedura zamknięcia ma zacząć się 16 lipca i zakończyć się przed końcem roku – do tego momentu wszystkie zatrudnione osoby zostaną zwolnione.
Powodem zamknięcia jest fakt, że koszty produkcji wysoce przewyższają ceny zakupu oraz to, że w regionie brakuje wykwalifikowanych specjalistów i specjalistek. Mimo to wiadomość ta zaskoczyła lokalne władze: w Bułgarii często zdarza się, że nierentowne kopalnie pozostają otwarte – częściowo po to, by uciszyć związki zawodowe, a częściowo, by w dalszym ciągu korzystać z dotacji państwowych.
Zamknięcie Bobov Dol odbywa się bez żadnego planu, co po zamknięciu kopalni ma stać się z zatrudnionymi w niej osobami oraz z dużą częścią regionu. Obszar, na którym znajduje się Bolov Dov, nie należy do bogatych i nie dysponuje zróżnicowaną gospodarką – od dekad zależny jest od węgla. Przy braku planowania oznacza to problemy. Dalszych powodów do zmartwień dostarcza przykład innej kopalni w tym regionie należącej do Kovachkiego, która w zeszłym roku została zamknięta w podobny sposób bez żadnych planów awaryjnych.
Gdy położona niedaleko kopalnia Babino została zamknięta, 650 górników straciło pracę. Przy wręczaniu decyzji o zwolnieniu usłyszeli, że mają udać się do urzędu ds. bezrobotnych – nie trzeba dodawać, że wsparcie, które tam otrzymali, nie wystarczyło na utrzymanie przeciętnej rodziny oraz było przyznane tylko na pewien czas.
Władze gminy Bobov Dol do tego stopnia obawiają się, że ta sama sytuacji dotknie kolejnych 400 górników, że zwołały konferencję prasową, aby wyrazić swoje obawy.
„Żyjemy w kraju, w którym politykom brakuje wizji rozwoju regionów takich jak nasz”, mówi burmistrzyni gminy Bobov Dol Elsa Velichkova. W wywiadzie z nami zastanawiała się, dlaczego nie odbywa się dialog między różnymi instytucjami, które powinny zajmować się następstwami zamknięcia kopalni i opracowywać plany ekonomicznej dywersyfikacji regionów górniczych.
Pod koniec maja Velichkova wzięła udział w wyjeździe szkoleniowym zorganizowanym przez CEE Bankwatch Network i czeską organizację pozarządową CDE do regionu górniczego Uście w Czechach.
Velichkova miała wówczas okazję zobaczyć na własne oczy, jak niektóre czeskie miasta, jeszcze zanim kopalnie zostaną zamknięte, przygotowują plany łagodzenia skutków, ponoszonych przez pracowników sektora górniczego i ich rodziny. Zamiast w sztuczny sposób próbować przedłużyć działanie kopalni, część władz lokalnych pracuje nad przygotowaniem ludzi na nieuniknione ich zamknięcie i pracuje wraz z nimi nad planowaniem przyszłości bez węgla. Pod koniec wyjazdu szkoleniowego Velichkova zadeklarowała, że chce pozostać w kontakcie z kolegami i koleżankami z Czech i dążyć do stworzenia podobnych planów dla zależnych od węgla regionów Bułgarii.
Bobov Dol została otwarta w 1891 r. i swego czasu to z niej pochodziła większość węgla w południo-zachodniej części Bułgarii, jednak jej najlepsze czasy już dawno minęły.
Ok. 45% prądu w Bułgarii jest produkowanych z węgla, głównie lokalnie produkowanego lignitu z dużą zawartością siarki. W przyszłości coraz więcej kopalni będzie zamykanych i już najwyższy czas, by władze Bułgarii zaczęły poważnie traktować kwestię sprawiedliwej transformacji. Działania Velichkovej zdecydowanie dają nadzieję w tej kwestii.
Tlumaczenie: Natalia Kołodziejska